Spaghetti al limone

    W pewien zimny i wilgotny październikowy dzień szliśmy ceglastą uliczką Urbino w dół, wzdłuż osowiałych kamienic z przymkniętymi okiennicami. Z każdą minutą chłód coraz odważniej torował sobie coraz drogę pomiędzy warstwami szalika i cienkim palcem macał mnie po szyi. Przysadzista blondynka z wiolonczelą wynurzyła się cicho zza rogu, żeby zaraz zniknąć w intymnej ciemności niskiej bramy. Zgrzytnął klucz i chwilę później odezwał się gdzieś z pierwszego piętra wesoły dzwonek telefonu komórkowego - trel z innego świata, który dopiero ma się narodzić. Byliśmy już prawie na obrzeżach miasta. Uliczka skręciła gwałtownie w prawo, jakby spieszyła się do celu swojej wędrówki. W oddali stanęły na baczność ostrogłowe cyprysy, a z uchylonego piwnicznego okienka buchnął zapach świeżego ciasta. Zatrzymaliśmy się. Nad drzwiami nieco krzywo wisiał nieduży, brudny szyld, szara kartka zatknięta za gruby pręt kraty oznajmiała, że w tym lokalu pizzę podaje się również w porze obiadu: Pizza anche a pranzo. Ostatnie "o" wypełniał potrójny zawijas, jakby autor napisu popadł w nagłą zadumę, pozwalając dłoni na moment twórczej samowoli. 
   
Urbino

   Weszliśmy do środka i siedliśmy przy jednym z wolnych stolików. Naprzeciwko mnie mężczyzna przypominający do złudzenia jakiegoś aktora lub autora, jadł powoli złocisty makaron. Kiwnął mi porozumiewawczo głową i nad kołnierzykiem koszuli drugi podbródek wygiął mu się w rogalik dyskretnego uśmiechu. Kelnerka o rzymskim nosie podeszła z zafoliowaną kartą  dań i zaczęła objaśniać zmiany w drukowanym menu. Zdaliśmy się na jej nos i gust. 
   Domowe Kluseczki w Sosie Cytrynowym zasługują na to, by zapisać ich imię wielką literą... Kucharz, który - poprzedzony wydatnym brzuchem w opiętym białym fartuchu - wyłonił się zza wahadłowych kuchennych drzwi z dykty, by zadowolonym spojrzeniem omieść gości, zasługuje na kilka akapitów prozy. A nawet poezji.
   Nie spodziewam się, że uda mi się kiedykolwiek powtórzyć tamten smak - we wspomnieniu ulatujący gdzieś w okolice raczej rajskie niż ziemskie - w warunkach domowych i polskich, tak, jak nie można wrócić do smaków i zapachów snu albo dzieciństwa. Ale z przyjemnością przyrządzam własne spaghetti al limone, przyrządzam je w zimne jesienne dni, a popijam esencją lata, lekkim, perlącym się jak śmiech białym winem frizzante.

Spaghetti al limone, porcja na 2 osoby:
2 cytryny
2 łyżki masła
oliwa z oliwek
spaghetti lub inny długi makaron
parmezan
pieprz, sól


 
   Myjemy cytryny i ocieramy z nich skórkę, połowę mieszamy ze startym parmezanem (normalna ilość, jak do makaronu dla 2 osób, czyli kilka łyżeczek). Do dużego garnka wlewamy wodę na makaron, solimy, wrzucamy przekrojoną na połówki cytrynę. Na garnku stawiamy drugi, do którego wrzucamy masło, wlewamy trochę oliwy i resztę startej skórki. Mieszamy, aż wszystko się rozpuści. Kiedy woda się już gotuje, odstawiamy górny garnek, a do wody wrzucamy spaghetti. Kiedy makaron lekko zmięknie (musi być bardzo al dente, nie miękki), włączamy gaz pod garnkiem z sosem i przekładamy do niego makaron. Nie trzeba odcedzać klusek na durszlaku, można je wyłowić widelcem albo łyżką do makaronu i wrzucić do sosu. Ta zasada tyczy się wszystkich rodzajów pasty; w restauracji, w której pracowałam, chyba  w ogóle nie było durszlaka, tylko duże widelce do długiego i łyżki cedzakowe do krótkiego makaronu. Smażymy wszystko na malutkim ogniu przez 2-3 minuty, w razie potrzeby dolewając oliwy  i wciskając sok z pozostałej cytryny. Na talerzach posypujemy parmezanem z tartą skórką oraz świeżym pieprzem.
    Potrawa jest bardzo prosta i tania, ale ma niecodzienny, wykwintny smak. 





3 komentarze:

  1. Nigdy nie słyszałam o takim sosie, jutro zrobię, bo aż ślinka cieknie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie zjedliśmy, bardzo dobre i oryginalne, ale chyba dałam za dużo cytryny, bo było dość kwaśne :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałem, że najbardziej kwaśną potrawą obiadową na świecie jest kapuśniak. Jakże się myliłem... Odbijało mi się cytryną do północy. Swoją drogą takie spaghetti to świetny sposób na świeży oddech:D

    OdpowiedzUsuń