Gozo i Malta

Migawki z bardzo krótkiej podróży na Maltę i Gozo

Myślicie, że podróżuję tylko do Włoch? No prawie. Jednak od czasu do czasu zdarza mi się zatęsknić za obejrzeniem nowych miejsc, zupełnie innych niż Italia. Na początku marca wybraliśmy się na Maltę - żeby zobaczyć Caravaggia oraz na Gozo - żeby zobaczyć Gozo.
O tych wyspach w internecie można znaleźć mnóstwo przydatnych, aktualnych informacji; o autobusach, promach, noclegach, restauracjach itd. Wszystko się potwierdziło, z niczym nie mieliśmy problemu. Zazwyczaj pisze się też, że to małe wyspy i kilka dni wystarczy na ich poznanie. Moim zdaniem to nieprawda. Byliśmy cztery dni i to zdecydowanie za krótko, żeby poznać Maltę, ba, na samo Gozo (14 km x 7 km) przeznaczyłabym co najmniej tydzień! Zostawiam Was ze zdjęciami. Miłego!

Gozo

Gozo, widok z twierdzy w Victorii

Gozo, pole kwiatów

Gozo, Marsalforn

Gozo, widok z Victorii

Gozo

Gozo, Marsalforn

Gozo, Marsalforn

Gozo

Gozo

Gozo, widok z Zebbug

Malta, Sliema

Malta, Sliema

Malta, Valletta

Malta, Valletta

Caravaggio

Valletta

Valletta

Valletta

Valletta

Valletta

Valletta

Malta, Birgu

Malta, Birgu

Caravaggio

Valletta


Konfitura z czerwonej cebuli

Jadłam taką konfiturę w Toskanii kilka razy i bardzo mi smakowała, najbardziej taka zrobiona w  domu - dokładnie przez Robertę z Castelmuzio. Roberta robiła ją z czerwonej cebuli z Tropei, ale można ją równie dobrze zrobić ze zwykłej czerwonej cebuli.

Składniki:
czerwona cebula
cukier trzcinowy
liście laurowe
ocet winny lub balsamiczny

Proporcje: wagowo cukru ponad dwa razy mniej niż cebuli



Cebulę siekamy drobno lub ścieramy na tym wspaniałym urządzeniu widocznym na zdjęciu. Przekładamy do garnka i zasypujemy cukrem, mieszamy i odstawiamy na około godzinę. Cebula powinna ładnie puścić sok. Później stawiamy garnek na mały ogień, dodajemy liście laurowe (robiłam z ok. 400 g cebuli, dałam 2 liście), mieszamy od czasu do czasu. Dusimy cebulę ok. godziny lub dłużej, aż będzie mięciutka, po koniec dodajemy nieco octu do smaku.  Wyjmujemy liście i gorącą konfiturę przekładamy do wyparzonych słoiczków.
Podajemy z serami - doskonale pasuje do gorgonzoli.



Pizza z pesto z orzechów nerkowca

Czy jedliście kiedyś pizzę z pesto? Na pewno nie jest to związek tradycyjny, ale jeśli lubicie nowe smaki, to zachęcam do spróbowania. Można taką pizzę zamówić w niektórych pizzeriach albo zrobić samemu. I nic nie stoi na przeszkodzie, by zmodyfikować też przepis na pesto i zamiast orzeszków piniowych użyć orzechów nerkowca!



Pesto z orzechów nerkowca

Dużą garść podprażonych orzechów kroimy drobno nożem na desce. Podobnie kroimy umyte i osuszone liście bazylii. Proporcje mogą być dowolne, choć bazylii powinna być też co najmniej duża garść. Mieszamy razem i dodajemy starty twardy ser (grana padano, parmezan, około łyżki). Zalewamy oliwą,

Fot. Zbyszek Kata

Przepis na pizzę podawałam już kiedyś, ale powtórzę:

1kg mąki (najlepiej włoskiej typu 00)
5dkg drożdży
łyżeczka soli
woda
8 łyżek oliwy

Są to składniki na 5 pizz na blachę o średnicy 37 cm.

Fot. Zbyszek Kata

Ciasto: Do dużej miski rozkruszyć drożdże, wlać ok. 0,5 litra ciepłej wody, wymieszać do rozpuszczenia. Można zostawić na chwilę w ciepłym miejscu. Wsypać mąkę, sól i zacząć wyrabiać ciasto, dodać oliwę i potem dolewać powoli tyle ciepłej wody, żeby wyrobić miękkie, sprężyste ciasto (ok. 1-1,5 szklanki). Miskę przykryć ściereczką, odstawić w ciepłe miejsce na ok. 2 godz. Potem krótko wyrobić, podzielić na 5 części. Rozwałkować jedną na cieniutki placek i przełożyć na blachę - najlepsza jest blacha z otworami.


Następnie placek trzeba skropić oliwą, posmarować cienko sosem pomidorowym, rozłożyć mozzarellę (drobno pokrojoną) - ja używam zawsze tradycyjnej mozzarelli, tej białej z zalewy. Na mozzarellę kładziemy pokrojonego w kawałeczki pomidora. Pieczemy w temperaturze ok. 300 stopni, aż ciasto się przyrumieni. Potem pizzę trzeba wyjąć, rozłożyć na niej łyżeczką kupki pesto i włożyć jeszcze na minutę do piekarnika, żeby pesto się rozgrzało, ale nie spiekło.
Na koniec posypujemy gorącą pizzę startym grubo parmezanem lub innym twardym serem o wyraźym smaku.

Fot. Zbyszek Kata


Matera - miasto, którego nie można sobie wyobrazić

W Materze byłam już kilka razy i zawsze wracam tam z biciem serca. Czy Sassi naprawdę istnieją? Czy nie były tylko snem o kamiennym mieście? Czy Carlo Levi opisał rzeczywistość?
Podchodzę do pierwszej bramy, niskiej, o łukowym sklepieniu, przez którą można zajrzeć w głąb tego cudu. Są, istnieją naprawdę. Sassi. Kamienie Matery.

Jedna z bram do Sassi

Sassi to samo centrum Matery, dzielnica położona w kamiennym parowie. W jego ścianach wybudowano domy-jaskinie, schodzące piętrami w dół. Gdzieniegdzie aż do dziesięciu pięter. Tego nie można sobie wyobrazić, to trzeba zobaczyć na własne oczy.

Widok na Sassi
W Sassi żyli chłopi, pracujący na polach poza miastem, panowała tu nędza, brud, a na początku dwudziestego wieku również ogromne przeludnienie. Jak to opisał Carlo Levi w książce "Chrystus zatrzymał się w Eboli", dzieci nie żebrały w Materze o datki, ale o chininę przeciw malarii. Nie było bieżacej wody ani prądu, ludzie mieszkali razem ze zwierzątami gospodarskimi. W latach pięćdziesiątych XX wieku władze postanowiły rozwiązać problem dzielnicy. Zarządzono wysiedlenie. Bramy do Sassi zabito deskami. Zniszczono przy tym specyficzną kulturę tego miejsca, rozerwano więzi łączące mieszkańców tzw. vicinati, czyli maleńkich społeczności, które tworzyły rodziny zamieszkujące domy położone przy jednym placyku. Wmówiono ludziom wstyd, pozbawiono ich dialektu i poczucia tożsamości. Dopiero po trzydziestu latach pojawiły się projekty rewitalizacji tego miejsca.

Obecnie do Sassi wróciło już życie. Wraz z rozwojem turystyki pojawiły się restauracje i mieszkania do wynajęcia, ich liczba rośnie z roku na rok. Pamiętam, że 10 lat temu, kiedy pierwszy raz byłam w Materze, nocą w Sassi widać było nieliczne światła, panowała cisza, teraz dzielnica jest już rozświetlona, a z barów płyną dźwięki muzyki...


Tradycyjne instrumenty - rodzaj glinianych okaryn


Sassi i charakterystyczny kościół w grocie (chiesa rupestre) - Santa Maria di Idris

 
Widok na Sassi i wąwóz

Malowidła skalne w jednym z kościołów w jaskiniach (w tzw. chiese rupestri)


Z przygodnie poznanymi Włochami w okolicach Matery, przy ścianie "graviny" (wąwozu)

Najlepsza pasta w Materze! Właścicielka rysuje nam w mące mapę Włoch i zaznacza najlepsze plaże



Do Matery można się dostać nie tylko samochodem. Jest bezpośredni pociąg z Bari, jedzie ok. 1 godz. 40 min, a bilet kosztuje 4,90 euro. Trasę obsługują lokalne linie ferrovieappulolucane.it .  Jeżdżą powoli, ale są dość punktualne i czyste. Stacja kolejowa znajduje się bliziutko centrum, przy Viale Aldo Moro. Do Bari są bezpośrednie loty z Polski (wizzair.com), ewentualnie można też dojechać pociągiem lub autobusem z Rzymu. Dwa lata temu zaplanowałam wyjazd do Rzymu, zwiedzanie "citta' eterna" przez 2 dni, a potem przejazd pociągiem do Matery. Wszystko udało się zorganizować bez najmniejszego problemu.

Ciekawostki:
- w Materze kręcono wiele filmów, m.in. "Sprzedawcę marzeń", w którym Matera "grała" sycylijskie miasteczko oraz "Pasję" w reżyserii Mela Gibsona;
- Materę można zwiedzać samodzielnie, ale warto skorzystać z pomocy polskiej przewodniczki, bardzo sympatycznej Marty Erdini; to ona poleciła nam sklepik z najlepszymi domowymi makaronami w Materze, przy via Lucana 159;
- Matera słynie z chleba (pane di Matera), który zyskał oznaczenie IGP (odpowiednik polskiego Chronionego Oznaczenia Geograficznego), przyznawane produktom regionalnym o wyjątkowej jakości; prawdopodobnie jest to najlepszy chleb we Włoszech!

Zimno tu - polski akcent we włoskim upale



Fave czyli bób

Zdarza mi się, że przywożę coś do jedzenia z Włoch, czego w Polsce kupić nie można i potem czekam na specjalną okazję, żeby to przygotować. I tak niekiedy doczekam aż do końca daty ważności. Na szczęście mój włoski bób ma długi termin przydatności do spożycia.
Fave - bób - jest popularnym warzywem w Apulii i tam właśnie jadłam bardzo typowe dla regionu tradycyjne purée. Robi się je z żółtego, suszonego bobu - w Polsce nie widziałam takiego, jeśli wiecie, gdzie można go kupić, to dajcie znać. Szukałam w internecie przepisów i wszystkie były podobne i bardzo proste.


Bób trzeba wypłukać, namoczyć na co najmniej kilka godzin. Potem ugotować do miękkości w małej ilości wody - tyle, żeby przykrywała ziarna. Jeśli woda odparuje za bardzo, można jej po trochu dolewać, ale tylko gorącej, nie zimnej. Bób się gotuje ok. 40-50 min. Powstającą pianę zdejmujemy łyżką i wyrzucamy.
Następnie bób trzeba posolić do smaku i dobrze zblendować na purée.
W Apulii tradyjnie jada się taki bób z bietole, zieleniną z gatunku buraka. Ja zastąpiłam bietole jarmużem i odrobiną rukoli.


Jarmuż trzeba umyć, usunąć zgrubiałe łodyżki, gotować w wodzie z solą przez ok. 15 min. Pod koniec dorzucić umytą rukolę i gotować jeszcze 5 min. Odcedzić, przełożyć na patelnię z rozgrzaną oliwą z roztartym ząbkiem czosnku. Można dodać trochę soku z cytryny. Smażyć przez chwilę, mieszając.
Ciepłe purée wykładamy na głęboki talerz, na to kładziemy jarmuż i polewamy dość obficie świeżą oliwą. Dobrze, jakby pochodziła z południa, bo ma więcej smaku i ostrości niż na przykład toskańska. I gotowe! Danie wygląda tak, że na pewo żadne dziecko nie zechce go tknąć, ale smakuje całkiem dobrze :)


P.S. Kiedy przyjrzałam się pudełku z bobem, odkryłam, że mój tradycyjny bób apulijski pochodził z Egiptu... :)

Florencja i jej Uffizi - jak zwiedzić, by polubić

Uwaga, od 1.03.2018 zmieniły się ceny oraz rodzaje biletów. Wszystkie informacje znajdziecie tutaj: https://www.uffizi.it/pagine/nuove-tariffe-dal-1-marzo-2018
________________________________________

W 2016 roku liczba odwiedzających Galerię Uffizi we Florencji po raz pierwszy w historii przekroczyła 2 miliony. To prawie 5,5 tysiąca ludzi dziennie. Wyobrażacie to sobie? Ja nie bardzo. Za to widziałam kolejki do muzeum i nie są one zachęcające. Wizytę warto więc starannie zaplanować.

Galeria Uffizi mieści się w centrum Florencji, blisko rzeki Arno


Przed wizytą w galerii koniecznie trzeba zrobić rezerwację biletu. Oficjalna strona sprzedająca bilety do florenckich muzeów to: www.b-ticket.com/b-ticket/uffizi/ Tel.(+39) 055294883.
Bilet normalny kosztuje 8 euro plus koszt rezerwacji 4 euro. Jednakże w czasie wydarzeń specjalnych cena biletu rośnie. W 2017 roku od 28 marca do 24 września z okazji wystawy “L'Adorazione dei Magi restaurata“ bilet kosztuje 12,50 euro. Wystawa związana jest z powrotem do muzeum dzieła Leonarda da Vinci "Pokłon Trzech Króli", które przez wiele lat było restaurowane. 
Bilety zniżkowe kosztują 4 euro, a w czasie wystawy 6,25 euro. Przysługują mieszkańcom krajów Unii w wieku od 18 do 25 lat. 
Są też bilety darmowe -  mogą z nich skorzystać m.in. młodzież do 18 roku życia, członkowie ICOM, przewodnicy turystyczni z krajów Unii, dziennikarze z krajów Unii z ważną legitymacją. Pełna lista osób uprawnionych do darmowego wstępu znajduje się na stronie www.uffizi.it/index.php?en/235/gratuito

Galeria Uffizi

Bilet kupujemy na konkretną godzinę i warto potem przyjść trochę wcześniej, bo do wejścia z rezerwacjami też są kolejki. 
Lepiej zaplanować wizytę po południu niż rano, ponieważ grupy zorganizowane zwykle przychodzą przed południem, a one najbardziej przeszkadzają w oglądaniu dzieł sztuki. Oczywiście to nie ich wina, ale wynika to ze specyfiki grup. Muszą się trzymać razem i iść za przewodnikiem, więc tworzą zwartą strukturę, przez którą trudno się przedostać. Na kontemplację jakiegoś obrazu w samotności w Uffizi raczej nie ma co liczyć, a już na pewno nie na podziwianie najsłynniejszych obrazów. Na wizytę w muzeum warto przeznaczyć o najmniej 2 godziny.
Większe torby, parasole trzeba obowiązkowo zostawić w szatni, bezpłatnej.

Uffizi jest czynne od 8.15 do 18.50 od wtorku do niedzieli. Nieczynne w dni: 1 stycznia, 1 maja, 25 grudnia oraz oczywiście wszystkie poniedziałki. Każda pierwsza niedziela miesiąca to niedziela darmowa. Nie można na ten dzień zrobić rezerwacji, wchodzi się za darmo, za to kolejki są ogromne. Od czerwca do września we wtorki muzeum jest czynne dłużej, aż do 22. 

Na dziedzińcu Uffizi


Od kilku lat istnieje coś takiego jak Firenze Card, bilet zbiorczy. Kosztuje 72 euro, pozwala wejść do 72 muzeów w czasie 72 godzin. Więcej info na stronie www.firenzecard.it Sami oceńcie, czy jest to dla was opłacalne. 
Mało kto wie też o innej karcie, Przyjaciela Uffizi. Strona organizacji to www.amicidegliuffizi.it Karta dla jednej osoby kosztuje 60 euro, dla rodzin 100 euro (2 osoby + 2 lub więcej dzieci poniżej 18 roku życia), jeśli jesteście parą a nie macie ślubu, nikt was nie będzie kontrolował, też możecie kupić kartę rodzinną. Karta jest ważna przez rok od 1 stycznia do 31 grudnia i upoważnia do darmowego wejścia (bez stania w kolejce) do Uffizi, Palazzo Pitti i muzeów do niego przyległych oraz Ogrodów Boboli i Bardini - ile razy się chce w ciągu roku! Jest więc atrakcyjna dla wszystkich, którzy chcieliby Florencję odwiedzić kilka razy i wymienione muzea zwiedzić naprawdę dokładnie.

Ponte Vecchio i Korytarz Vasariego - biegnący nad mostem od Uffizi aż do Pałacu Pitti
 
Galeria Uffizi mieści się w szesnastowiecznym budynku zaprojektowanym przez Giorgio Vasariego na życzenie Kosmy Medyceusza, Wielkiego Księcia Toskanii. Pierwotnym przeznaczeniem gmachu było pomieszczenie urzędów administracyjnych i sądowych, czyli uffizi. Działalność muzealna Uffizi rozpoczęła się w wieku XVIII. Galeria posiada w zbiorach dzieła takich artystów, jak: Leonardo da Vinci, Piero della Francesca, Michał Anioł, Filippo Lippi, Rafael Santi, Sandro Botticelli, Tycjan czy Caravaggio.
Galeria Uffizi jest jednym z najwspanialszych muezów na świecie.